Rozwój

Życiowe lekcje od 88-latki

Od jakiegoś czasu działam w wolontariacie prowadzonym przez Stowarzyszenie Mali Bracia Ubogich pod hasłem: „Twoja obecność pomaga mi żyć”. W jego ramach raz w tygodniu spędzam czas ze starszą, samotną panią. Celem wolontariatu nie jest opieka nad seniorami, ani pomaganie im w codziennych obowiązkach, a po prostu dotrzymywanie towarzystwa osobom, które nie mogą liczyć na bliskich. Często mierzą się z wielką samotnością, a czasami nie są w stanie samemu wyjść z domu. Oto kilka rzeczy, których – zupełnie przez przypadek – nauczyła mnie moja podopieczna.

Nie buduj swojej wartości tylko na czuciu się potrzebną

Pani Helena bardzo często wyraża żal z tego powodu, że nie jest już potrzebna swojej rodzinie. Jako młoda kobieta dużo sił i czasu poświęciła opiece nad swoimi dziećmi, które były jej wielkim marzeniem. Na męża nie zawsze mogła liczyć. Pomagała swoim pociechom do wczesnej dorosłości, a później długo zajmowała się wnukami. Doczekała się już nawet trójki prawnuków. Była sprawna do osiemdziesiątki, jednak kilka lat temu przeszła poważną operację, po której zupełnie straciła siły. Dzisiaj ma wyrzuty sumienia z powodu tego, że w żaden sposób nie potrafi wesprzeć swoich dzieci i wnuków. Boleje nad tym, że nie ma siły sprzątać, ogarniać mieszkania, ani gotować. Przez większość życia czuła się wartościowa, bo była potrzebna. Teraz, kiedy nie za bardzo może nikomu  „przydać”, prawie zupełnie straciła chęć do życia i nadzieję na przyszłość. Te narzekania pani Helenki uczą mnie, że bliscy powinni być dla nas wartością przez samo to, że są. Warto dawać im poczucie, że tak właśnie jest. A poza tym – dobrze szukać sensu w różnych sferach życia – nie tylko w byciu użytecznym,  – ale również w swoich pasjach, zainteresowaniach, czy życiu wewnętrznym.

Miej czas na przyjemności

Ta rada wiąże się bezpośrednio z poprzednim punktem. Pani Helenka przez większość swojego życia poświęcała się pracy zawodowej, albo opiece nad bliskimi..  Nie miała wiele czasu na przyjemności. Często powtarza, że nigdy nie zastanawiała się, czy coś lubi, czy nie – robiła po prostu to, co było do zrobienia. To z jednej strony godna podziwu postawa, jednak z drugiej dzisiaj, kiedy nie ma już siły na obowiązki, nie zostało jej wiele. Pytana o to, co sprawiłoby jej przyjemność, odpowiada, że nie wie, bo nigdy nie robiła nic dla przyjemności. To pokazuje mi, że umiejętność spędzania wolnego czasu to coś, czego nie można ignorować czy odpuszczać.  W życiu może bowiem nadejść czas, w którym nie zostanie nam już nic innego, nic drobne, codzienne przyjemności. Warto więc zawczasu nauczyć się je odkrywać. 

Nie warto w życiu robić tego, czego się nie lubi

Praca zawodowa dawała pani Helence dużo radości i satysfakcji. Początkowo skończyła jeden kierunek studiów i zdążyła nawet spędzić w pierwszej pracy kilka lat. Kiedy jednak zorientowała się, że to nie jej wymarzony zawód, zdecydowała się na drugi kierunek. Współczesnym dwudziestoparo- albo trzydziestolatkom wydaje się, że nie często, że nie mają już czasu na zmiany. Świat coachów i propagandy sukcesu na każdym kroku zdaje się pokazywać, że w tym wieku powinniśmy mieć za sobą już jakiś sukces, a przynajmniej pewność co do wyboru ścieżki kariery. Jednak z perspektywy tej prawie dziewięćdziesięcioletniej kobiety, kilka lat, które poświęciła ona na zmianę zawodu, jest niczym wobec kolejnych kilkudziesięciu, w czasie których realizowała swoją pasję. Zmiany możemy dokonać zawsze. A w każdym razie lepiej spróbować, niż przez kolejne kilkadziesiąt lat męczyć się z powodu niesatysfakcjonującej pracy, która zajmuje przecież znaczącą część życia.

Życie mija szybko

Pani Helenka często powtarza: „Nie wiem, kiedy to życie minęło”. Chociaż i tak przeżyła przecież więcej niż wielu, których choroby i wypadki zabrały o wiele wcześniej. Wydaje się więc, że niezależnie od tego, ile przyjdzie nam spędzić na tym świecie, to i tak nam się może wydawać, że to za krótko. Warto więc cieszyć się życiem, doceniać każdą chwilę i nie marnować cennego czasu. 

Dobry mąż to wygrana na loterii

Małżeństwo pani Helenki nie było udane. Często powtarza ona, że nie tyle ono było jej marzeniem, co posiadanie dzieci. Wspomina też, że po rozwodzie właściwie było jej łatwiej, bo małżonek nie tylko nie pomógł, a często jeszcze dokuczył. Wynikają z tego dwie nauki. Pierwsza jest oczywista – dobry związek rzeczywiście jest czymś bardzo cennym. Warto dbać o miłość i pamiętać, że szczęście w małżeństwie nie jest dane raz na zawsze. Trzeba nad nim nieustannie pracować. Przykład pani Helenki przypomina też, że nie powinno się wiązać z kimś tylko ze strachu przed samotnością. Życie w nieszczęśliwym związku może bowiem okazać się o wiele trudniejsze, niż życie w pojedynkę.

Przesłanie płynące ze słów pani Helenki wydaje się być proste. Staruszka zdaje się zachęcać nas do tego, aby cieszyć się każdą chwilą, żyć świadomie i doceniać czas, który został nam dany. To rady, które możemy zacząć wcielać w życie już teraz, aby w wieku dziewięćdziesięciu lat niczego nie żałować!